wtorek, 13 października 2015

Rozdział 10

Byłam zła. Chociaż słabe było to określenie. Dałam się złapać w iluzję, tych dwóch idiotów próbowało mnie chronić i na dodatek zemdlałam. A i prawie bym zapomniała chcą mnie zabić.
- Jednak ten klan Uchiha jest najgorszy. - Mruknęłam.
- Ej! - Krzyknął Shion oburzony. - Nie moja winna i nie porównuj mojego klanu do niego.
- Taaaa. Idź już spać. - Westchnęłam przeciągle.
Kiedy się ocknęłam był już zmierzch. Mistrz postanowił rozbić obóz, a jutro z samego rana wyruszymy dalej.
Choć nie czułam się nawet odrobinę wypoczęta to postanowiłam zostać na straży by oni mieli siłę. Musiałam ich zapewnić, że nic mi nie jest ale i tak nie uwierzyli mi do końca.
Chwyciłam drewno i dorzuciłam do ogniska. Trzask przypalanego drewna roznosił się echem po lesie, a ciepło odganiało zimny wiatr.
Położyłam się obok ogniska i patrzałam na gwiazdy. Było dużo inaczej niż w Wiosce. Tu niebo wydawało się dalekie poza naszym zasięgiem, a korony drzew przysłaniały je. Szum wiatru trząsł gałęziami drzew i rwał liście. Była tylko cisza i spokój. Ciężar, który na mnie ciążył  od samego południa zelżał i pozostawał spokój.
Zmrużyłam oczy, a po chwili zamknęłam. Słyszałam czyjeś kroki zbliżające się w moją stronę lecz zignorowałam je, nazbyt dobrze je znałam. Usiadł tuż przy mojej głowie i położył swoją rękę na niej. Czułam jak rytmiczne mnie nią głaszczę i nie wiedząc kiedy zasnęłam.

Kiedy się obudziłam zobaczyłam jak niebo powoli jaśnieje. Wstałam raptownie, a siedzący obok Shion spojrzał na mnie zdziwiony.
- Dobry. - Powiedział lekko mierząc wzrokiem. - Ładna fryzura. - Uśmiechnął się złośliwie.
- Kit z fryzurą! Przez ciebie zasnęłam na swojej warcie! - Krzyczałam na niego zażenowana ale mimo to palcami poprawiałam włosy by jakoś wyglądać.
- Byłaś zmęczona więc zasnęłaś, a poza tym... - Podniósł rękę i przeczesał palcami moje włosy układając grzywkę. - ... Musisz być wypoczęta i w pełni sił kiedy znajdziemy ta kobietę. - Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co mu chodzi. - Mistrz powiedział nam wszystko kiedy byłaś nieprzytomna. Posiada rzadkie Kekkei Tota. Potrafi stworzyć metal i zrobić z niego wszystko. - Nie przestawał poprawiać mi włosów do póki nie były tak jak chciał.
Typowe dla Uchihy. Zawsze chce po swojemu lecz ja potrafię go złamać by zmienił zdanie. Wziął rękę więc wstałam by obudzić resztę i ruszyć jak najszybciej.

Podróż do celu była długa i męcząca. Nikt się nie spodziewał, że napotkamy góry na swojej drodze, potem szliśmy przez bagna. Duże, głębokie i przede wszystkim bardzo śmierdzące były. Dla mojego nosa była to katorga, nie wiedziałam nawet czy dożyję wyjścia z tych bagien ale na moje szczęście gdy już miałam paść skończyły się i mogłam żarzyć upragnione świeże powietrze. Poza tym podróż odbyła się spokojnie. Nikt nas nie zaatakował , nie grozi ale mijając kilka małych wiosek spotkaliśmy życzliwych ludzi. Choć nie opuszczały mnie złe przeczucia. Miałam wrażenie że ten Izaga nas obserwuje i czeka na odpowiedni moment by mnie zabić. Lecz na daremnie doszliśmy do wioski gdzie widziano kobietę. Nasz informator czekał przed bramą wioski i uśmiechnął się na nasz widok. Był to starszy siwiejący mężczyzna o turkusowych oczach, które jako jedyne wyglądały jakby żyły młodością. Stał przy lasce.
- Dziękujemy , że czekał Pan na nas. Jesteśmy przydzieloną drużyną, która ma zająć się tą sprawą. Liczymy na owocną współpracę. - Odezwał się Mistrz, a staruszek kiwnął głową i odwrócił się do nas plecami.
- Chodzie do mnie do domu wypocząć. Musicie być zmęczeni po tak dalekiej podróży. Zaparzę herbatkę, żona zrobi kanapki.
- A noo.. - Zaczął Mistrz lecz na marne.
Nie mógł nawet dojść do słowa kiedy staruszek się rozgadał, aż w końcu doszliśmy do jego domu. Była to mała kwatera ale przytulna. Widać było, że to miejsce jest pełne miłości i ciepła. Usiedliśmy na kanapie, a sam zniknął za drzwiami kuchni. Rozglądałam się dookoła podziwiając to jak jest podobny do mojego domu. Tęskniłam za Boruto. Dawno go już nie widziałam, za każdym razem się mijaliśmy.
- Ej... - Zaczął Shion ale wrócił staruszek, a u jego boku stała starsza kobieta. Miała długie zaplątane w warkocz włosy i beżowe oczy.
- Witam Państwa. Cieszę się, że mogę gościć u siebie takich gości jak wy. Dawno nie było nikogo u nas. - Zdziwiliśmy się tym ale nic nie powiedzieliśmy widząc jej bolesny wzrok, a zarazem tęskny. Nagle zmarszczyła nos i wzięła głębszy oddech. - Co tu tak śmierdzi, kochanie? - Zapytała, a mu się zaczęliśmy wiercić w miejscu.
Zapomnieliśmy się umyć po tych bagnach. Byliśmy tak bliziutko tej wioski, że postanowiliśmy od razu iść i nie marnować czasu.
- To raczej my. - Odezwał się Mistrz Lee, spojrzeli na nas zdziwieni.
- Dlaczego? - Spytał staruszek.
- Szliśmy przez bagna. - Wyznał, a ci zaczęli się śmiać.
- To dlatego tak długo do nas szliście. Poszliście na około, już dawno nikt tam tędy nie chodzi.
Byliśmy co najmniej zaskoczeni słysząc to lecz mnie po chwili ogarnął gniew. Wściekłym spojrzeniem zmierzyłam Mistrza.
- To ja się męczyłam na tych bagnach jak idiotka? Prawie padłam ze smrodu tam i szliśmy na około! Co z ciebie za Kapitan!?! - Wrzasnęłam wściekła, a ten tylko schylił głowę w geście skruchy.
- Spokojnie, spokojnie. Niech pani pójdzie za mną. - Powiedziała staruszka uśmiechając się.
Poszłam za nią bo nie byłam pewna czy czegoś nie zrobię Mistrzowi krzywdy za jego głupotę.
- Jak Pani ma na imię? - Zapytałam kiedy wyszliśmy na korytarz.
- Nora, a ty dziecko?
- Nejra. - Otworzyła drzwi za którymi była łazienka.
- Wykąp się, a ja zaraz coś ci przyniosę do ubrania i ręcznik.
Chciałam się jej o coś spytać ale zniknęła, zamykając drzwi za sobą.
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam się rozbierać. Naga odkręciłam kran od prysznica i weszłam. Zamknęłam oczy i pozwalałam wodzie płynąć po ciele czując jak mięśnie się rozluźniają pod ciepłym strumieniem. Wzięłam gąbkę i nalałam płyn, pachniał jak winogrona. Zaczęłam się szorować i usłyszałam jak wchodzi Pani Nora.
- Bardzo Pani dziękuję. - Odezwałam się wdzięczna lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Odwróciłam się i uchyliłam drzwi
- Pani Noro?
Padłam do tyłu uderzając głową o kran. Oberwałam kopniakiem w brzuch. Spojrzałam na napastnika i zobaczyłam staruszkę, a w następnej pojawił się dym i trochę młodsza kobieta. Diametralnie różniła sie od miłej staruszki. Miała krótkie zielone włosy i pomarańczowe oczy, ubrana w strój shinobi Konohy.
- Ty... - Zaczęłam ale kij, który trzymała w ręce zmienił się w metal z ostrym końcem.
Chciałam uformować pieczęć lecz na moich rękach pojawiły się kajdanki, miałam je przymocowane do kafelek. Nie mogłam się nawet ruszyć.
Wbiła mi kij w brzuch, wyplułam krew, a rana na brzuchu zaczęła krwawić. Jęknęłam głośno z bólu. Obraz mi się rozmazywał i przestałam oddychać, serce zwolniło tak bardzo, że nie było wyczuwalne. Głowa padała w dół, a ciało znieruchomiało. To był stan tak zawanego "Hibernowania" nauczyłam się tego przez przypadek, choć trafniejsze słowo było w stanie zagrożenia, który raz się zdarzył i wystarczyło mi to. Stan "hibernacji" używany jest gdy mam umrzeć. Spowalnia i podtrzymuje moje życie do póki się nie wyleczę.
Czułam jak wyciąga kij i odchodzi wtedy też moje prawdziwe oblicze się pokazało.

2 komentarze:

  1. Jak zawsze świetne :D nie mogę się doczekać kolejnego :D :D :D :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. 😃 Za pewne kolejny będzie za 2 miesiące XD

      Usuń