poniedziałek, 15 czerwca 2015

Dokonać Zemsty

Posuwaj się do przodu. Zapomnij o przeszłości. Musisz żyć dalej.
Każdy mi to powtarzał za każdym razem gdy Itachi wybił cały mój Klan. Całą rodzinę i sens mojego życia. Ale dostałem od razu nowy sens życia. A było nią Zemsta. Żyłem dla zemsty. Walczyłem dla zemsty. Przetrwałem tylko i wyłącznie dla zemsty.
Każdy powtarzał, że nie warto. Jednak oni nie rozumieli mnie. Mieli rodziny. Mieli dla kogo żyć. Nie wiedzą jak to jest kiedy tracisz członków rodziny za jednym zamachem. Dlatego uważałem, że warto żyć dla zemsty i jej dokonać.
Każdy mi współczuł, a ja miałem tego dość. Irytowali mnie. Myśleli, że wiedzą jak ja się czuje, a gówno wiedzieli.
Dla zemsty zacząłem się uczyć wszystkiego. Musiałem stać się najlepszy by go zabić i tak się stało. Byłem najlepszy we wszystkim. Robiłem to dla siebie i tylko dla siebie.
Później myślałem, że to koniec. Trafiłem do drużyny siódmej z Sakurą Haruno i Naruto Uzumakim. Dwóch  najgorszych adeptów. Haruno była bezużyteczna ale posiadała dużo wiedzy, której ja nie posiadałem więc czasami coś z niej było ale jeśli chodziło o walkę to szkoda słów było na nią. Tylko krzyczała i piszczała.
Z Uzumakim nie było lepiej. Idiota to mało powiedziane. Nic nie wiedział, nic nie rozumiał ale do walki się nadawał, czasami.
O dziwo to właśnie z nim najlepiej się rozumiałem. Niby mieliśmy ten sam los ale jednocześnie inny. On od zawsze był sam. Broił by zwrócono na niego uwagę, którą w końcu dostał. A mi na tym nie zależało. Po części go rozumiałem jednak zamiast się z nim zaprzyjaźnić poczułem zazdrość i uznałem go za rywala.
Dostałem propozycje nie do odrzucenia. Dzięki Orochimaru stałem się silniejszy i to dużo silniejszy.
Została mi tylko jedna rzecz za nim dokonam swojej zemsty.
Stałem na przeciwko Naruto. On z Rasenganem w prawej ręce, a ja ze swoim Chidori.
- To koniec Naruto. Żeby dokonać mej zemsty muszę się ciebie pozbyć. - Naruto wściekły na te słowa ruszył w moja stronę, ja nie zostając dłużny zrobiłem to samo.
Musiałem go zabić by udowodnić samemu sobie, że jestem silniejszy od niego. Że nie mam żadnych braków i że nie ma odwrotu.
Bo owszem tam gdzie był Naruto, tam gdzie on istniał ja mogłem wrócić,  a ja nie chciałem nigdzie wracać. Chciałem dokonać zemsty i nic więcej.
Zderzyliśmy się naszymi najsilniejszymi technikami.
- Sasuke. - Usłyszałem jego głos i spojrzałem przed siebie. Stał przede mną uśmiechając się lekko. - Jeśli moja śmierć ci pomoże to droga wolna ale ja nie mogę tak łatwo się podać. Są ludzie, którzy na mnie czekają i potrzebują mojej pomocy, a jedna z nich jesteś ty. - Powiedział po czym zniknął.
Znowu otaczała nas rzeczywistość. Zobaczyłem twarz Naruto przed sobą i to jak cieknie mu z ust stróżka krwi.
- Drań, a miałem ci tyle do powiedzenia. - Oddał ostatnie tchnienie i zawisł na mojej ręce.
Przebiłem się ręka przez jego pierś. Wyciągnąłem ją, a ten upadł i się już nie ruszał.
Po chwili poczułem coś ciepłego z boku. Spojrzałem tam i zobaczyłem dziurę w moim boku. Wyplułem zbierającą się krew w ustach i wolnym krokiem ruszyłem do przodu.
Karin, która ciągle za mną chodziła uleczyła mnie. I uważając ją za bezużyteczna pozbawiłem życia. Moim celem było tylko i wyłącznie dokonanie zemsty. Dlatego zabiłem Itachiego.
Jednak gdy ją już dokonałem nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nie było miejsca dla mnie. Nie miałem gdzie wrócić, a mój sens życia się skończył. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz