- Co jest? - Zerwał się Leeton z kanapy. 
- Ostrożnie. - Mistrz przysunął się do nas biorąc w rękę kunai. Sami obraliśmy tą sama taktykę kryjąc sobie nawzajem plecy. 
W naszą stronę poleciało kilka Shurikenów. Wszystkie z łatwością odbiliśmy od siebie. Klask dłoni i echo stąpających butów rozchodził się echem. Nagle z cienia wyłoniła się kobieta. Miała na sobie strój shinobi Konohy. - To ty jesteś kobietą, która opuściła wioskę bez słowa? - Zaczął spokojnie Mistrz mierząc ją wzrokiem. Czuć było od niej silną, mrożącą w krew żyłach czakrę.
Leeton zaczął powoli się trząść, ja sam zacząłem się bać tej ilości czakry. Uśmiechnęła się widząc nasze reakcję. Zmrużyła oczy skupiając swój wzrok na mnie. Nagle pojawiła się przede mną dotykając mojego policzka.
- Przypominasz swojego Ojca, hm.... - Skrzywiłem się i chciałem ją kopnąć w brzuch lecz odepchnęła mnie gestem ręki. Zrobiłem dziurę w ścianie lądując na podwórku prosto w drzewie.
Po chwili Leeton do mnie dołączył. Zaś Mistrz z nią walczył, ciężko mu szło, gdyż wszystko co miała pod ręką zmieniała w metal, atakując i broniąc się jednocześnie. Mistrz Lee jest mistrzem w walce wręcz, nie potrafi wskrzesić czakry by nią formować pieczęcie.
Nagle coś ją złapało za nogę i poleciała prosto w ziemię robiąc głęboką dziurę. Z domu wyszła Nejra w swojej formie lisa. Z brzucha leciała jej rana.
Kobieta wyskoczyła z dziury utrzymując dystans od nas.
- Jak uwolniłaś się z kajdan? - Zapytała wściekła.
- To nie jest trudne użyć ognia by go roztopić. - Uśmiechnęła się lekko. Dołączyliśmy do niej wraz z Mistrzem.
- Musimy ją złapać, zrozumiano?
- Tak! - Cała nasza trójka wiedziała, że musimy ją złapać ale Mistrz chciał nas jakoś zmotywować w ten sposób.
Uzumaki chwyciła mnie i Leetona za rękę. Po chwili czułem jak wracając do mnie siły i nie czuje bólu. Spojrzałem na jej rany, które jeszcze się nie wyleczyły. Chciałem się odezwać lecz mnie uprzedziła:
- Nic mi nie jest. A teraz Panowie rozpraszamy się. Uważajcie na to co ma pod ręką. - Kiwnęliśmy głową i po chwili nas nie było.
Nejra o dziwo zaatakowała pierwsza. Jej ogony szalały wokół przeciwnika nie dając możliwości ucieczki. Mistrz wskoczył i atakował ją co chwilę. Kobieta nie miała jak się bronić. Dzięki czemu szybko ją unieszkodliwili. Wszystko poszło łatwo. Za łatwo.
Podeszliśmy do niej wierciła się i kręciła.
- Wypuście mnie! Proszę! Wypuście mnie! - Zaczęła płakać i łkać. Jakby to na nas działało. - Proszę! Chce żyć!! Nie chce umierać!!!!
- Umierać? - Zaczął Leeton i chciał ją chwycić lecz Nejra wzięła nas wszystkich i odskoczyła dosyć wysoko. Ale nie na tyle byśmy nie widzieli tego, że pieczęć zaczęła się na jej ciele formować i wybuchła.
Wylądowaliśmy na ziemie obok jej resztek ciała.
- No i mamy po misji. - Odezwała się jakby gdyby nic Nejra i maskując swoją lisią formę ruszyła w stronę wioski.
- A ty dokąd? - Odezwał się Leeton niczego się nie domyślając.
- Jak to gdzie? Do domu wracamy. Nic tu po nas. To jest jakaś grubsza sprawa i tu musi już decydować sam Hokage co z tym począć. - Poszedłem w ślad za Uzumaki.
- Mają racje Synu. Zabezpieczę tylko ślady i wracamy.
- Rozumiem. - Powiedział i szybko do mnie dołączył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz